środa, 17 lutego 2016

Park Narodowy Timanfaya

Trochę czasu minęło od naszego poprzedniego posta, ale niestety obowiązki zawodowe i rodzinne czasami biorą górę :) Niemniej, nadrabiamy wracając do tematu księżycowej wyspy, a więc Lanzarote. Wędrowaliśmy już po wyspie oraz odwiedziliśmy jej podwodne zakątki, a tym razem wybieramy się do Parku Timanfaya, który traktować należy jako punkt obowiązkowy odwiedzenia :)


Timanfaya
Timanfaya
Timanfaya
Park Narodowy Timanfaya został utworzony w 1968 roku. W 1993 roku wpisany został do UNESCO. Obszar parku jest rozległy i wynosi ponad 50 km². Większość terenu pokrywają góry, które zwane są przez ludność Lanzarote - Górami Ognia (The Montañas del Fuego). Wypiętrzyły się one na przełomie lat 1730-1736, w wyniku erupcji ponad 100 wulkanów, które pokryły ogromny obszar wyspy i zniszczyły nie tylko florę i faunę, ale także okoliczne wioski. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1824 roku, jednak ze względu na małą ilość opadów teren ten wciąż wygląda, jak bezpośrednio po dniu erupcji...
Timanfaya
Do parku możemy udać się wypożyczonym samochodem (koszt za dobę około 30 euro/2015 rok) lub wykupić wycieczkę. My wybraliśmy opcję pierwszą, z kilku względów:

  • wyspa jest nieduża, więc w ciągu jednego dnia można sporo zobaczyć
  • po wyspie podróżuje się bez żadnych trudności, insfrastruktura drogowa jest nieskomplikowana
  • za niewielkie pieniądze jesteśmy niezależni i możemy się zatrzymać w każdym momencie, co przy zwiedzaniu wyspy uważamy za ogromny plus
  • z dzieckiem podróżowało nam się łatwiej mając wypożycozny samochód - cała wyprawka w bagażniku :)
  • tańsza opcja.

Niezależnie od tego jaki sposób transportu przypadnie Wam bardziej do gustu, wszyscy trafiamy na tę samą drogę do Parku Timanfaya, gdyż innej drogi po prostu nie ma. Łatwo rozpoznacie, że znajdujecie sie na dobrej drodze, gdyż przywita Was metalowy wizerunek diabła, o którym wspominaliśmy tutaj...
Wizerunek "Diabełka" zobaczycie z daleka :)
Droga to Parku Narodowego Timanfaya
Pamiętajcie o butelce wody !!!
Parking pod Centrum Wulkanicznym jest dość spory...
Jeden z kraterów....
Obszar parku...
Po przkroczeniu bramki opłat (7.20 euro/za osobę - 2015 rok), jedziemy wijącą się nitką, która prowadzi nas na sam szczyt centrum wulkanicznego. Zostawiamy w tym miejscu samochód i wsiadamy do autobusu - do czego upoważnia nas zakupiony bilet. Autokar zabiera nas na około 40-minutową wycieczkę po zakątkach wulkanu. Niesamowite wrażenia wzrokowe, ciekawie przedstawiona historia wyspy - z pamętników miejscowego księdza, który to był naocznym świadkiem wybuchów - ale także nieziemski skwar - pamiętajcie zabrać ze sobą wodę do picia!!! Autobus objeżdża dość krętą drogą epicentrum ostatniego wybuchu. Wijemy się, więc dla osób z chorobą lokomocyjną zupełnie nie polecamy tej podróży. Miejscami kierowca zatrzymuje się, by zwrócić uwagę pasażerów na ciekawostki, które możemy dostrzec za oknem... 

Niestety bez filtra, więc "z odbiciem", ale urok miejsca zachowany :)


...
Po około 40 minutach docieramy z powrotem do Centrum Wulkanicznego, gdzie zostajemy zaproszeni na demonstrację "gorąca" panującego dookoła :) Szczelnie odziany mężczyzna zaprowadza nas bowiem do niezbyt głębokiego otworu w ziemi, do którego wrzuca trochę gałęzi i siana.... które po chwili płoną żywym ogniem. Temperatura pod powierzchnią wynosi bowiem od 400°-600°C. Nieopodal możemy być świadkami innej prezentacji: wbite w ziemię metalowe rury, do których wlewana jest woda - zamieniają się w mini-gejzery, buchając parą wysoko w powietrze... Efektowne :)






W znajdującej się w pobliżu restauracji "El Diablo", można skosztować typowo kanarysjkich potraw przygotowywanych z wykorzystaniem ciepła geotermalnego. Jednak, aby skorzystać z restauracji należy przybyć do niej przed godziną 15.00, gdyż tylko do tej pory wydawane są posiłki.... Więcej na temat parku można znaleźć tutaj... Podobno istnieje możliwość wynajęcia przewodnika, z którym można przespacerować się wzdłuż głównej parkowej drogi, jest to jednak informacja nie sprawdzona, gdyż my z tej opcji nie korzystaliśmy - po więcej informacji zajrzyjcie także tutaj...

Źródło: https://www.tripadvisor.co.uk

Na zakończenie warto dodać, iż korzystając z zaplecza sanitarnego - z resztą świetnie przygotowanego - mijamy "mini krater", przy którym możemy poczuć oddech diabła ;) Zajrzyjcie tam, z ciekawości lub by się zagrzać, bo przy 37 stopniowym upale różne pomysły przychodzą do głowy :) ....

a&s

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz