poniedziałek, 29 lutego 2016

H10 Lanzarote Gardens

Na terenie kompleks basenowy...
Baseny dla dużych i małych  :)
Będąc na Lanzarote gościliśmy w hotelu H10 Lanzarote Gardens, który z przyjemnością Wam rekomendujemy. Nie, nie mamy z tego profitów - po prostu uważamy, że jest godny polecenia, wiec polecamy..... Miejsce świetnie ulokowane, pełne niespodzianek, a co najważniejsze dla nas - fantastycznie przystosowane do rodzin z dziećmi. Hotel ma naprawdę wiele zalet. Znajduje się niedaleko całkiem przyjemnej, co ważne - piaszczystej plaży. Blisko sklepowy "deptak", gdzie znajdziecie również parę restauracji. Posiłki w hotelu przystosowane są dla każdego, każde podniebienie znajdzie coś dla siebie :) Restauracja zapewnia szwedzkie stoły - dla dorosłych i oddzielne dla dzieci, sala dla dzieci to doskonały pomysł - ułatwienie dla rodziców i zapewnienie względnej ciszy pozostałym gościom :)

.....
.....     
Na gości czeka sporo aktrakcji - nie da się nudzić :)

W hotelu czeka na gości sztab animatorów, którzy - jeśli tylko mamy na to ochotę - wypełnią nam cały dzień różnymi aktywnościami. Nieopodal recepcji znajdziecie tablicę aktywności przygotowaną na cały tydzień - warto zorientować się, co będzie się działo.


Zaskoczeniem dla Nas był klub Stokrotki, który obejmował dzieci dosłownie w każdym wieku. Nasz 3 latek znikał w Mini-klubie na parę godzin dziennie i był zachwycony, gdyż codziennie czekały na niego inne niespodzianki. Animatorzy mówią w różnych językach, więc każde dziecko odnajdzie się w klubie - podczas naszego pobytu pracowała tam Agata, która rozmawiała po polsku.

Sporo atrakcji dla dzieci....
..... również dla dorosłych....
Fachowa, miła obsługa. Przyjemnie wypełniony czas. Pokoje codziennie, solidnie sprzątane i przygotowane do panujących upałów. My byliśmy w październiku i niektóre noce były zdecydowanie zbyt gorące, na szczęście okno można trzymać otwarte, gdyż brak w tym czasie latającego robactwa... ufff ;)








Koszt naszego 10 dniowego pobytu ze wszystkim - wypożyczeniem samochodu na jeden dzień, opłatami za wstęp, zakupami, oczywiście hotelm i przelotem - wyniósł około 5500zł/niecałe 1000funtów (2015 rok). Wakacje rezerwowaliśmy jako pakiet - hotel+przelot. Dzisiaj troszkę mądrzejsi wiemy, że dobrze jest szukać na własną rękę. W następnym poście napiszemy, gdzie naszym zdaniem warto szukać ofert wakacyjnych  :) Do następnego Hej.....

Serdecznie polecam, bo miesce naprawę godne uwagi :)
a&s


sobota, 20 lutego 2016

Wielbłądy nie tylko na Saharze, czyli Lanzarote ciąg dalszy....

Marzyliście kiedyś o przejażdżce na wielbłądzie? Odwiedzając Lanzarote macie ku temu doskonałą okazję, gdyż niedaleko Parku Timanfaya atrakcje te są zapewnione :) Niedrogo, gdyż 12euro za 3 osoby (2015 rok)... Wprawdzie wycieczka nie jest długa - około 25 minut - ale warto. Nie trzeba wybierać się na Saharę, aby doświadczyć tej atrakcji :) Dla dzieci świetna frajda i właściwie, nie tylko dla dzieci.....






Wielbłądy miały w historii Lanzarote fundamentalne znaczenie, gdyż dzięki ich wytrzymałości ludzie mogli wykorzystywać ich "potencjał" przy wykonywaniu różnych prac, nie tylko transportowych. Pełniły one funkcje zbliżone do tych, które wykonywały i nadal wykonują w Europie konie, a wcześniej również osły.

 


Wielbłądy gromadzą w swoim garbie/garbach nie wodę, ale tłuszcz, będący zapasem żywności. Jeśli muszą przez dłuższy czas korzystać z tych zasobów, garb wiotczeje, opada i zwisa niczym pusty worek. Wielbłądy potrafią obyć się bez wody przez bardzo długi okres czasu. Zawdzięczają to swoim nozdrzom, dzięki którym mogą odzyskiwać parę wodną z wydychanego powietrza. 







a&s

środa, 17 lutego 2016

Park Narodowy Timanfaya

Trochę czasu minęło od naszego poprzedniego posta, ale niestety obowiązki zawodowe i rodzinne czasami biorą górę :) Niemniej, nadrabiamy wracając do tematu księżycowej wyspy, a więc Lanzarote. Wędrowaliśmy już po wyspie oraz odwiedziliśmy jej podwodne zakątki, a tym razem wybieramy się do Parku Timanfaya, który traktować należy jako punkt obowiązkowy odwiedzenia :)


Timanfaya
Timanfaya
Timanfaya
Park Narodowy Timanfaya został utworzony w 1968 roku. W 1993 roku wpisany został do UNESCO. Obszar parku jest rozległy i wynosi ponad 50 km². Większość terenu pokrywają góry, które zwane są przez ludność Lanzarote - Górami Ognia (The Montañas del Fuego). Wypiętrzyły się one na przełomie lat 1730-1736, w wyniku erupcji ponad 100 wulkanów, które pokryły ogromny obszar wyspy i zniszczyły nie tylko florę i faunę, ale także okoliczne wioski. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1824 roku, jednak ze względu na małą ilość opadów teren ten wciąż wygląda, jak bezpośrednio po dniu erupcji...
Timanfaya
Do parku możemy udać się wypożyczonym samochodem (koszt za dobę około 30 euro/2015 rok) lub wykupić wycieczkę. My wybraliśmy opcję pierwszą, z kilku względów:

  • wyspa jest nieduża, więc w ciągu jednego dnia można sporo zobaczyć
  • po wyspie podróżuje się bez żadnych trudności, insfrastruktura drogowa jest nieskomplikowana
  • za niewielkie pieniądze jesteśmy niezależni i możemy się zatrzymać w każdym momencie, co przy zwiedzaniu wyspy uważamy za ogromny plus
  • z dzieckiem podróżowało nam się łatwiej mając wypożycozny samochód - cała wyprawka w bagażniku :)
  • tańsza opcja.

Niezależnie od tego jaki sposób transportu przypadnie Wam bardziej do gustu, wszyscy trafiamy na tę samą drogę do Parku Timanfaya, gdyż innej drogi po prostu nie ma. Łatwo rozpoznacie, że znajdujecie sie na dobrej drodze, gdyż przywita Was metalowy wizerunek diabła, o którym wspominaliśmy tutaj...
Wizerunek "Diabełka" zobaczycie z daleka :)
Droga to Parku Narodowego Timanfaya
Pamiętajcie o butelce wody !!!
Parking pod Centrum Wulkanicznym jest dość spory...
Jeden z kraterów....
Obszar parku...
Po przkroczeniu bramki opłat (7.20 euro/za osobę - 2015 rok), jedziemy wijącą się nitką, która prowadzi nas na sam szczyt centrum wulkanicznego. Zostawiamy w tym miejscu samochód i wsiadamy do autobusu - do czego upoważnia nas zakupiony bilet. Autokar zabiera nas na około 40-minutową wycieczkę po zakątkach wulkanu. Niesamowite wrażenia wzrokowe, ciekawie przedstawiona historia wyspy - z pamętników miejscowego księdza, który to był naocznym świadkiem wybuchów - ale także nieziemski skwar - pamiętajcie zabrać ze sobą wodę do picia!!! Autobus objeżdża dość krętą drogą epicentrum ostatniego wybuchu. Wijemy się, więc dla osób z chorobą lokomocyjną zupełnie nie polecamy tej podróży. Miejscami kierowca zatrzymuje się, by zwrócić uwagę pasażerów na ciekawostki, które możemy dostrzec za oknem... 

Niestety bez filtra, więc "z odbiciem", ale urok miejsca zachowany :)


...
Po około 40 minutach docieramy z powrotem do Centrum Wulkanicznego, gdzie zostajemy zaproszeni na demonstrację "gorąca" panującego dookoła :) Szczelnie odziany mężczyzna zaprowadza nas bowiem do niezbyt głębokiego otworu w ziemi, do którego wrzuca trochę gałęzi i siana.... które po chwili płoną żywym ogniem. Temperatura pod powierzchnią wynosi bowiem od 400°-600°C. Nieopodal możemy być świadkami innej prezentacji: wbite w ziemię metalowe rury, do których wlewana jest woda - zamieniają się w mini-gejzery, buchając parą wysoko w powietrze... Efektowne :)






W znajdującej się w pobliżu restauracji "El Diablo", można skosztować typowo kanarysjkich potraw przygotowywanych z wykorzystaniem ciepła geotermalnego. Jednak, aby skorzystać z restauracji należy przybyć do niej przed godziną 15.00, gdyż tylko do tej pory wydawane są posiłki.... Więcej na temat parku można znaleźć tutaj... Podobno istnieje możliwość wynajęcia przewodnika, z którym można przespacerować się wzdłuż głównej parkowej drogi, jest to jednak informacja nie sprawdzona, gdyż my z tej opcji nie korzystaliśmy - po więcej informacji zajrzyjcie także tutaj...

Źródło: https://www.tripadvisor.co.uk

Na zakończenie warto dodać, iż korzystając z zaplecza sanitarnego - z resztą świetnie przygotowanego - mijamy "mini krater", przy którym możemy poczuć oddech diabła ;) Zajrzyjcie tam, z ciekawości lub by się zagrzać, bo przy 37 stopniowym upale różne pomysły przychodzą do głowy :) ....

a&s

poniedziałek, 23 listopada 2015

Submarine Safari, czy spotkanie oko w oko z płaszczką....


Kolejny dzień na wyspie, kolejna przygoda. Jeśli ktoś z Was nie miał jeszcze okazji płynąć łodzią podwodną, to Submarine Safari jest świetnym pomysłem. Niewiątpliwie jest to rozrywka dla całej rodziny - nie polecamy osobom z klaustrofiobią. Zanurzenie można zamówić przez internet na stronie SubmarineSafaris, gdzie możecie wybrać dzień oraz godzinę. Ponadto można zamowić wiadomóść (bezpłatnie), którą zobaczycie z głębin oceanu :) 




Na Lanzarote łodzie podwodne znajdziecie po południowo-wschodniej części wyspy - Puerto Calero, to nazwa miejscowości, gdzie należy się kierować. Nie ma jednak potrzeby poszukiwania transportu na własną rękę, gdyż w cenie biletu, który nie jest tani - około 50euro/dorosły, około 30euro/dziecko - zapewniony jest także transport. Autobus zabrał nas bezpośrednio z hotelu :) My zaplanowaliśmy sobie na tę wycieczkę pół dnia, gdyż zatrzymaliśmy się w Costa Teguise, które jest oddalone o jakieś 35 minut. Zważywszy  jednak na to, iż autobus zabiera więcej pasażerów, nasza podróż trwała prawie godzinę, co warto uwzględnić planując tę wycieczkę. 



Puerto Calero to urocza miejscowość. Niestety, na zwiedzanie nie było za dużo czasu, właściwie to wcale, gdyż jak tylko wysiedliśmy z autobusu, przy samym nadbrzeżu, zaprowadzono nas do biura SubmarineSafari, a stamtąd prosto na przystań i ..... hop prosto do łodzi podwodnej. Z powrotem czasu jest niby więcej, ale nie wystarczająco by ruszyć się gdzieś dalej. Autobus jedzie w powrotną drogę tylko raz, więc warto pilnować godziny...







Zanurzenie trwa około 45 minut. Schodzimy na głębokość 30 metrów. Wrażenie niesamowite. Każdy uczestnik ma miejsce do siedzenia i patrzy prosto w odmęty oceanu, więc widoki są zapewnione. Przed sobą mamy panel, na którym widzimy co dzieje się na zewnątrz łodzi, a także mamy podane wszystkie parametry - temperatura, zanurzenie....






Atrakcja ta okazała się być interesująca nie tylko dla nas, ale także dla naszego niecałego 4-latka :) Bardzo był zadowolony, szczególnie wtedy, gdy na zewnątrz pojawił się nurek, ze specjalną wiadomością dla niego :) Łódź bowiem "siada" na dnie i wtedy pojawiają się nurkowie, którzy pływają z morskimi stworami i pokazują zamówione przez spragnionych gapiów wiadomości :)


a&s&k